Rozwód z orzeczeniem o winie. Kiedy? I dlaczego nie zawsze?

Co myślisz kiedy słyszysz „zdrada”? Zapewne: „wina” i „rozwód”. Część prawników doradza takie rozwiązanie. Czy na pewno warto w nie iść?

Co daje wina?

Najpierw warto się zastanowić i wiedzieć co w ogóle daje „wina”. Na pewni przychodzi Ci od razu do głowy odpowiedź: „alimenty” (dla małżonka niewinnego). I tak – prawnie jest rzeczywiście taka możliwość. Możliwość. Bo przepis daje taką możliwość. Przepis czyli art.  60 § 2 kodeksu rodzinnego opiekuńczego, wskazuje że: jeżeli jeden z małżonków został uznany za wyłącznie winnego rozkładu pożycia, a rozwód pociąga za sobą istotne pogorszenie sytuacji materialnej małżonka niewinnego, sąd na żądanie małżonka niewinnego może orzec, że małżonek wyłącznie winny obowiązany jest przyczyniać się w odpowiednim zakresie do zaspokajania usprawiedliwionych potrzeb małżonka niewinnego, chociażby ten nie znajdował się w niedostatku. A to oznacza, że nie zawsze orzeczenie o winie oznacza zasądzenie alimentów. Co więcej, z doświadczenia procesowego mogę Ci powiedzieć, że: nie, nie oznacza.

Kiedy „wina” da ci alimenty? *ale uwaga – w tym artykule mówimy o wyłącznej winie drugiego małżonka i alimentach od takiego małżonka (możliwe są też inne przypadki).

Ponieważ w Internecie znajdziesz na pewno mnóstwo informacji na temat tego, co oznacza nieostre pojęcie „istotnego pogorszenia sytuacji materialnej”, postaram się operować na przykładach. Z sali sądowej. Zwykle takie alimenty są zasądzane, gdy małżonek niewinny nie pracował, tylko zajmował się domem, a ten winny zarabiał i utrzymywał dom i rodzinę. Bo taki był podział ról. Albo jeśli pomiędzy małżonkami jest znaczna dysproporcja zarobków – winny zarabia w dziesiątkach tysięcy a niewinny ułamek tej kwoty. Albo np. po przerwie dopiero powrócił do pracy na część niewysokopłatnego etatu (i jeszcze dodatkowo np. pozostał po rozstaniu w domu wraz z dziećmi). W takiej sytuacji alimenty zostaną (z dużym prawdopodobieństwem) zasądzone. Oczywiście jeśli wniesie o nie małżonek niewinny. Jeśli małżonkowie zarabiają podobnie albo różnice dochodów nie są znaczne, alimenty – nawet w przypadku wyłącznej winy, są mało realne (oczywiście mówię o generalnej zasadzie, bo sprawa sprawie nierówna i czasem bardzo istotne mogą być konkretne szczegóły w sprawie).

Czy zatem o winę (i o alimenty) w takiej sytuacji nie wnosić?

I tu dochodzimy do sedna problemu. Bo jedno to to, czy rzeczywiście chcesz/liczysz na zasądzenie alimentów, a drugie to taktyka. Zdarza się bowiem – w prawniczym świecie wcale nie rzadko – że o rozwód z orzekaniem o winie występuje się po to, aby skłonić drugą stronę do negocjacji. Szczególnie gdy na winę tej drugiej strony, małżonek niewinny ma dowody. Dlaczego? Bo po pierwsze ryzyko zasądzenia alimentów „wisi” (psychologicznie), nawet jeśli o nie w toku postępowania nie wniesiesz (a jeśli wniesiesz, to „wisi” realnie). A po drugie – i to jest bardziej istotne – rozwód z orzekaniem o winie oznacza zwykle co najmniej kilka lat postępowania (tak jest przynajmniej w Warszawie, gdzie obecnie tj. w 2024 roku rozprawy rozwodowe wyznaczane są z częstotliwością ok. raz na 10 -12 miesięcy). Oznacza również słuchanie świadków czyli wielu nieprzyjemnych rzeczy (potocznie tzw. „pranie brudów”). W toku sprawy – jeśli są dzieci – orzeka się również o wszystkich kwestiach dotyczących dzieci, w tym o alimentach na nie, kontaktach, władzy rodzicielskiej (jeśli małżonkowie nie dojdą w tej sprawie do porozumienia). Innymi słowy – to kilka bardzo trudnych lat. Bywa że w tym czasie ten winny małżonek, nie bardzo może sobie ułożyć życie, do którego tak bardzo się „wyrywał”. Zatem aspekt psychologiczny i negocjacyjny ma tu zasadnicze znaczenie. Co więcej…

…rozwód to jedno. Drugie – i to jest wisienka na torcie – to majątek.

Bo tak naprawdę rozwód nie rozwiązuje problemów małżonków. Nawet jeśli o tym jeszcze nie wiedzą albo nikt im o tym jeszcze nie powiedział. Jeśli małżonkowie nie podzielili między sobą dobrowolnie majątku (albo nie mieli rozdzielności majątkowej), rozwód to dopiero wstęp do – znów długiej i kosztownej (bo opinie biegłych, czas itd.) – sprawy o podział majątku. Szczególnie trudnej „życiowo”, gdy majątkiem jest mieszkanie, obciążone kredytem. I co ważne, w podziale majątku, wina też raczej „nie wygra” majątku (może poza wyjątkowymi przypadkami – o czym pisałam tutaj). Czasem trzeba jeszcze dodatkowo wcześniej złożyć pozew – czyli kolejną sprawę – o rozdzielność majątkową, szczególnie gdy nie chcesz czekać z podziałem majątku do końca rozwodu (bo żeby móc dzielić majątek, najpierw trzeba mieć rozdzielność majątkową).

Co zrobić aby tego uniknąć?

I tu jest „piłeczka” po stronie małżonka niewinnego. Czyli takie wybranie drogi, żeby było jak najkorzystniej. Niekoniecznie zatem upieranie się przy rozwodzie z orzekaniem o winie (szczególnie gdy niewiele on da), jeśli jest szansa na porozumienie się, w tym co do kwestii dzieci, alimentów na dzieci, kontaktów, podziału majątku. Albo przeciwnie – dążenie do orzekania o winie, gdy takiej szansy na rozsądne porozumienie nie ma (szczególnie jeśli ma to przyczynić się do uzyskania przynajmniej wysokich alimentów na dzieci). Odpowiedzi generalnej nie ma. Bo jak pisałam – każda sprawa ma inny odcień. Warto jednak popatrzeć na sprawę „całościowo”. I jeśli wnosić o coś, to wiedzieć po co (i jakie są realne szanse na takie rozwiązanie).

Wskazuję, że przedstawiane przez mnie na blogu treści, nie są poradą prawną. Z uwagi na zmiany przepisów prawnych jak i orzecznictwa, ich aktualność może ulegać zmianie. Jeśli masz problem podobny do opisanego przeze mnie i potrzebna Ci konsultacja, zapraszam do kontaktu z Kancelarią