Jak przebiega badanie dzieci w OZSS. Czy dzieci wykonują testy? Jak bada się więź dziecka z rodzicem? O tym Aleksandra Andruszczak – Zin, psycholog, psychoterapeutka, która pracowała jako biegła w Opiniodawczym Zespole Specjalistów Sądowych (OZSS) przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.
Rozmawiałyśmy o tym jak wygląda badanie dorosłych. A jak wygląda badanie dzieci? Czy trzeba się jakoś przygotować na to badanie?
Trzeba zabrać ze sobą jedzenie i picie dla dzieci. To jest często napisane na wezwaniu na badanie – że badanie jest długotrwałe i żeby zabrać jedzenie i picie dla dzieci – tylko mało kto czyta wezwanie. Można też, a nawet należy dostarczyć, wszystkie informacje na temat rozwoju dzieci czyli: książeczki zdrowia, opinie ze szkoły, z przedszkola. To jest potrzebne, bo pozwala biegłym ocenić czy rozwój psychofizyczny dziecka jest prawidłowy czy nie. Ważne są też informacje dotyczące schorzeń dzieci z kart medycznych – to wszystko bierzemy pod uwagę opisując rozwój dziecka. Jeśli rodzic zapomniał takich dokumentów, może je donieść. Ale uwaga, jeśli rodzice chcą składać jakieś dowody dotyczące sprawy, to można to zrobić absolutnie i wyłącznie przez Sąd. Biegłym można dostarczyć tylko dokumenty dotyczące rozwoju dziecka.
A od jakiego wieku można dziecko w ogóle badać?
To jest kwestia indywidualna. Jeśli rodzic przychodzi z niemowlęciem, badanie polega głównie na obserwacji tego, jak rodzic zajmuje się tym niemowlęciem. Z wywiadu z rodzicem dowiadujemy się, czy ma on w ogóle ma pojęcie o rozwoju tego dziecka. A jeśli nie ma, to dlaczego? Nie zawsze rodzic nie ma pojęcia o rozwoju, z tego powodu że nie interesuje się dzieckiem. Zdarza się, że bywa od dziecka odizolowany. Trudno wtedy żeby miał pojęcie o rozwoju dziecka …
A jeśli chodzi o konkretny wiek dziecka, od jakiego wieku dziecko się w ogóle bada?
W zasadzie od każdego. Niemniej w zależności od wieku, różnie to badanie wygląda. Dzieci badane są pod względem rozwoju poznawczo-emocjonalnego i społecznego – tego czy jest on prawidłowy, zgodny z normą i czy dziecko ujawnia jakieś treści dotyczące rodziny, które miałyby istotny wpływ na dziecko. Przy czym ważne: to nie jest przesłuchanie dziecka. U dzieci w wieku przedszkolnym badanie polega na zabawie – w jej trakcie dzieci mówią co się dzieje. Im dzieci są starsze, tym wprowadzanych jest więcej standaryzowanych metod, dostosowanych do wieku dziecka.
Co to znaczy na zabawie?
Badanie nie polega na tym, że sadzamy dziecko i zadajemy pytania – bo często badani mają takie wyobrażenia, że pytamy np.: „czy tata bije mamę” albo „czy mama krzyczy na tatę?”. Absolutnie nie. Biegli takich pytań nie zadają. Badanie polega na zabawie kierowanej czyli technice diagnostyczno – terapeutycznej, która pokazuje jak dziecko rozumie swój najbliższy świat rodzinny i czy to jest zgodne z szeroko pojętą normą. Taką normą relacji w rodzinie. Dziecko układa klocki, puzzle, bawi się pacynkami, lalkami, samochodami, rysuje i w trakcie takiej zabawy odbywa się rozmowa biegłych z dzieckiem…
I tak wygląda badanie dziecka?
Upraszczając – tak. Tak wygląda badanie młodszych dzieci. Przy czym wielkim nieporozumieniem jest, to co wyobraża sobie większość rodziców tj. że biegli interpretują wszystkie relacje międzyrodzinne na podstawie testu projekcyjnego/metody projekcyjnej czyli narysowania przez dziecko rysunku „mój dom” czy „moja rodzina”. Jeśli biegli mieliby sporządzić opinię tylko na podstawie tego testu, to jest to opinia sporządzona nieprawidłowo. Natomiast to pokazuje w jaki sposób dziecko odtwarza na dany moment, taką swoją ideę rodziny…
Czy coś jeszcze oprócz rozmowy biegli uwzględniają lub oceniają badając dziecko?
Biegli obserwują również zachowanie dziecka – czy jest ono napięte podczas badania czy nie, jaki ma styl więzi, czy on jest prawidłowy czy nieprawidłowy i co dziecko wie na temat tego, dlaczego w ogóle ośrodku na badaniu jest. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo często diagnostyczna.
Dlaczego? Bo pokazuje wpływ rodziców na dziecko?
Na przykład…
Czyli jeśli rodzic mówi dziecku co ma mówić, to to „wychodzi” w trakcie badania?
Bardzo często rodzice przygotowują dzieci do badania, mówiąc im co mają mówić np. „chcę być z mamą a nie z tatą” albo „chcę być z tatą a nie mamą”. Naprawdę generując bardzo dużo napięcia dziecku i to jest jeden ze wskaźników manipulacji dzieckiem…
To widać po dziecku?
Tak.
Na podstawie czego?
Napięcia jakie dziecko prezentuje podczas badania. Niechęci dziecka do rozmowy z biegłymi, która np. nie wynika z akt, bo w nich znajduje się opinia szkolna, z której wynika, że dziecko łatwo wchodzi w nowe sytuacje… Oraz na podstawie treści, które dziecko przekazuje np. języka niedostosowanego do wieku dziecka, który jest powtórzeniem przez dziecko jakiejś rodzicielskiej, nauczonej je wypowiedzi. Zresztą często zamieszczanej w pismach…
Rodzice obawiają się m.in. idąc na badanie, że drugi rodzic który do tej pory nie był w ogóle zainteresowany dzieckiem, nagle zaczyna być najlepszym rodzicem na świecie… I że w czasie badania okaże się, że jest „lepszym” rodzicem niż ten, który na co dzień zajmuje się dzieckiem/dziećmi. Czy tego rodzaju sytuacje są do wychwycenia w trakcie badania?
To jest bardzo złożona sprawa. Czasem zdarza się, że rodzic który odszedł ze związku doświadcza jakiejś przemiany funkcji rodzicielskiej. I to jest na korzyść dziecka. Natomiast drugi rodzic ma o to żal… Ale biegli mają za zadanie skonfrontować oboje rodziców z ich postawami i uzyskać informacje jakie widzą rozwiązania bieżącej sytuacji ich dziecka. Bo z jednej strony jeśli dziecko ma „uzyskać” rodzica – to bardzo dobrze dla dziecka – zakładając że ten rodzic jest osobą o prawidłowych kompetencjach. Z drugiej zaś, jeśli to jest tylko gra procesowa to biegli również to uchwycą…
.. Ale pytam konkretnie o manipulacje. Czy nagła zmiana rodzica „pod badanie”, nastawianie/przekazywanie dziecku co ma mówić a czego nie, czy to jest do wychwycenia?
Raczej tak. Oceniane jest to w szerszym kontekście. Biegli przed sporządzeniem opinii zapoznają się z aktami sprawy. Biegli mają ustawowy obowiązek zapoznania się z absolutnie całością akt – nawet jeśli tomów jest kilkadziesiąt. Sama pamiętam sprawę gdzie było 20 tomów akt. Biegli zadają w trakcie badania rodzicom pytania związane z tymi aktami i konfrontują pewne rzeczy. Czyli jeśli rodzic nie uczestniczył w życiu dziecka, a drugi nie utrudnia i nie utrudniał mu tego i ten „niezaangażowany” rodzic np. po 6 latach się uruchomił, to biegli konfrontują dlaczego.
Pytają?
Tak. Pytają o to. A także o to, jak ten rodzic sobie wyobraża wejście w życie dziecka? Jakie są jego motywacje? Nawet jeśli ktoś się przygotowuje do badania, to ocenianie jest to na podstawie przeprowadzonego badania – w tym wyników różnych testów ale też akt sprawy, zachowania dziecka/dzieci. Biegli wychwytują nieścisłości i o nie też pytają. W zależności od tego jaka jest odpowiedź, interpretują czy jest to jakiś rodzaj wybielania się przez rodzica, czy przemiany. Natomiast ustalanie czy któryś z rodziców manipuluje dzieckiem jest zawsze przedmiotem badania, ponieważ wpływa to na ocenę kompetencji rodzicielskich.
A jest to do wychwycenia?
Jest. Na podstawie całości badania.
A czy któryś z elementów badania jest przesądzający? Czy któryś z elementów ma największy wpływ na wynik badania?
Moim zdaniem nie da się odpowiedzieć na to pytanie. Ono jest zbyt zero – jedynkowe. Badani myślą, że wnioski opinii są oparte tylko na testach. Tymczasem wyniki testów nie są tym co biegli kopiują do opinii i piszą na ich podstawie wnioski. Test jest tylko narzędziem – oczywiście standaryzowanym, rzetelnym – ale jeśli wyniki tego testu, nie są spójne z wywiadem klinicznym, rozmową oraz z tym co jest w aktach, to powstaje pytanie o szczerość osoby badanej. Ponadto testy zawierają też w sobie skalę kłamstwa. Trzeba pamiętać, że jako biegli, zdajemy sobie sprawę, że na potrzeby sądowe, ludzie chcą się przedstawiać w lepszym świetle. I jeśli stawiają się w takim lepszym świetle, to pytanie jak się to ma do akt sprawy sądowej, która np. toczy się od 6 lat, gdzie robili sobie wzajemnie różne rzeczy… Czasami ludzie deklarują różne rzeczy, ale jeśli jest to niespójne z przeszłością, z tym co znajduje się w materiale dowodowym, powstaje pytanie czy to jest skłonność do manipulacji czy to jest lęk. Jeśli poszczególne części badania nie są spójne, biegli interpretują tę niespójność, oceniają. Jeśli biegli mają jakieś niedające się wyjaśnić wątpliwości, to również powinni to w opinii przedstawić. Jeśli są jakieś potężne niespójności, mogą zawsze wnosić o przedłużenie badań w celu weryfikacji kolejnych hipotez…
A czy można na przykład przygotować się do testu – tj. tej części badania?
Testy są bardzo złożone i moim zdaniem nie da się do nich przygotować. Przez wiele lat – według mnie – był bardzo słaby test badający kompetencje rodzicielskie. Bardzo deklaratywny, na który wszyscy odpowiadali tak, jak powinno się odpowiadać, bo on nie był stworzony na potrzeby sądowe, tylko zupełnie inne sytuacje. Obecnie jest przeprowadzany test, który stosują też ośrodki adopcyjne badając kompetencje rodzicielskie. Ten test jest dostosowany do potrzeb sądowych. I ma m.in. również skalę kłamstwa w sobie zawartą.
No dobrze, a czy dziecku jak jest starsze robi się jakieś testy? Czy badanie dziecka odbywa się tylko w zabawie?
To zależy od rozwoju dziecka. Proste testy wykonuje się już w wieku 9 -10 lat. Natomiast – co ważne – dzieci nie wypełniają wielostronicowych testów. Jak mówiłam, u dzieci biegli mają za zadanie ocenić ich rozwój poznawczo – emocjonalny, społeczny. To czy jest on adekwatny do wieku czy nie. Jeśli nie – dlaczego nie? Oraz określić rodzaj więzi z każdym z rodziców i to czy te więzi są prawidłowe czy nie. Te kwestie ocenia się na podstawie całości zebranego materiału dotyczącego rozwoju dziecka i rodziny, w tym wszelkich innych informacji dostarczanych przez oboje rodziców o dziecku: o rozwoju dziecka, jego funkcjonowaniu w przedszkolu, szkole, w grupie rówieśniczej, rodzinie, jakichś specyficznych sytuacjach choroby – jeśli ta choroba wpływa na rozwój dziecka. Czasami u starszych dzieci, które umieją pisać i rozwój intelektualny im na to pozwala, używa się standaryzowanych testów. Ale te testy dotyczą głównie tego, czy dziecko przeżywa lęk czy nie przeżywa, w jaki sposób rozumie swoje rodzinne relacje. Bo w OZSSię bada się tak naprawdę osobowość rodziców, nie dziecka. Robi się to na podstawie testów, wywiadu klinicznego i obserwacji.
A czy jeśli dziecko jest większe i werbalizuje, z którym z rodziców chciałoby przebywać na stałe, to jest to brane pod uwagę? Czy biegli w ogóle pytają dzieci, z którym z rodziców chciałoby przebywać?
Nie, absolutnie biegli o to nie pytają.
Dlaczego nie?
Dlatego że jest to pytanie „nieprawidłowe”. Co więcej, nie trzeba zadawać tego pytania, żeby odpowiedź na nie powstała w trakcie badania. Biegli mają się pochylić – jeśli już – nad tym dlaczego dziecko werbalizuje, że chce mieć wyłącznie kontakt z jednym z rodziców, a z drugim nie – jeśli nie ma przesłanek do tego. Dlaczego tak się dzieje? Bo dzieci zwykle chcą mieć kontakt z obojgiem rodziców. Nawet jeśli w rodzinie pełnej, częściej zwracają się z problemami do matki, to nie jest tak, że w sytuacji rozstania nie chcą mieć kontaktu z ojcem. I w rodzinach, w których para się rozstaje, ale umie się porozumieć, zasadniczo tak jest – to znaczy dzieci chcą mieć kontakt z obojgiem rodziców. Bo to nie jest naturalna potrzeba dziecka: żeby nie mieć kontaktu z jednym z rodziców. Dlatego biegli pochylają się nad odpowiedzią na pytanie „co to znaczy”? „Co ma na to wpływ”? Szczególnie jeśli nie ma żadnych przesłanek ku temu – czyli jeśli dziecko nie doświadczało manipulacji czy przemocy od tego z rodziców, z którym nie chce mieć kontaktu. Biegli to badają.
A pytanie o preferencje dziecka – to którego z rodziców preferuje?
To jest przedmiotem badania w zakresie odpowiedzi na pytanie, kto jest tzw. „wiodącym” rodzicem. Chociaż to się bardzo zmienia. To jest kwestia ról społecznych. Przez lata ojcowie byli wycofani, natomiast od kilkunastu lat, to się naprawdę zmienia. I często trudno jest ustalić takiego wiodącego rodzica – szczególnie jeśli badanie dotyczy pary, która rozstała się niedawno, a nie na przykład 6 lat temu i dziecko z jednym z rodziców nie miało kontaktu. W takich sytuacjach „świeżego” rozstania, trudno czasem odpowiedzieć na pytanie kto jest rodzicem wiodącym. Oczywiście, że wiodącym rodzicem będzie matka czy ojciec, z którym dziecko mieszka, jeśli z drugim nie miało kontaktu. Ale jeśli np. ten z rodziców jest bardzo zaburzoną osobą i zagraża rozwojowi dziecka… To są dylematy, które trzeba w opinii przedstawić. Czasami Sąd czy strony chciałyby tak bardzo konkretnie, a życie wewnątrzrodzinne to nie jest konkret…
No dobrze, a jeśli nastolatek mówi, że nie chce mieć kontaktu z jednym z rodziców. Czy to jest brane pod uwagę?
Trudno nie uznać woli nastolatka w tym zakresie tzn. tego z kim chce przebywać. I o ile ten rodzic, z którym nastolatek chce przebywać, nie zagraża temu dziecku, to trudno nie uznać woli nastolatka, który już może wyrażać taką wolę i ona z czegoś wynika… Zadaniem biegłych jest jednak opisać z czego taka sytuacja wynika. Te trudne dylematy, rozstrzyga już Sąd.
Dlaczego trudno nie uznać woli nastolatka?
Dlatego, że sytuacja gdy nastolatek jest do czegoś zmuszany jest naprawdę bardzo skomplikowaną sytuacją. Zmuszanie może przynieść efekt przeciwny – np. ucieczki, jakiś rodzaj autoagresji. W tego rodzaju sytuacji trzeba patrzeć na rozwiązania, które są realne, a nie idealne. Ale jeśli rodzic wiodący, z którym dziecko chce być, zagraża jego rozwojowi – to jest oczywiście sytuacja dramatyczna – wtedy w zaleceniach biegli powinni zawrzeć całą złożoność takiej sytuacji i wskazać jakie dają zalecenia żeby „wyprostować” sytuację takiego nastolatka… Czasami są to rozwiązania które budzą ogrom złości w stronach postępowania i w samym nastolatku – bo mówią o ogromnej zmianie w danej rodzinie. Na przykład gdy jeden z rodziców nie ma kompletnie refleksji nad tym co robi. Niejednokrotnie sprawy rozwodowe z biegiem czasu – lat ich trwania, przekształcają się w sprawy opiekuńcze.
A o jakim mówimy wieku jeśli chodzi o nastolatka i jego „wolę”?
Myślę że od około 13. roku życia. To też oczywiście zależy od poziomu rozwoju konkretnego dziecka – bo ta norma jest tu bardzo szeroka..
A czy biegli, sporządzając opinię odpowiadają konkretnie na pytania Sądu? Czy też mogą odpowiedzieć szerzej? Czy jeśli zauważą coś niepokojącego poza pytaniem/tezą Sądu, mogą to wpisać do opinii czy nie?
Ustawa i standardy przeprowadzania badań jasno wskazują, że psycholog biorąc pod uwagę dobro dziecka ma obowiązek – niezależnie od tezy Sądu – zawrzeć informacje, które są istotne. Na przykład gdyby w trakcie badania pojawiły się niepokojące odpowiedzi dziecka, które by wskazywały na wykorzystywanie seksualne – nie mówię że konkretnie przez matkę czy ojca, bo my nie jesteśmy śledczymi więc tego nie ustalamy – to w takiej sytuacji biegły nie może absolutnie odstąpić od takich hipotez, wręcz na nich musi się skupić. One są bowiem istotniejsze niż inne, na moment badania. Taka informacja musi się znaleźć. Procedury które regulują pracę psychologa, jasno wskazują że w opinii mają się znaleźć wszystkie niezbędne informacje, które mogłyby wesprzeć Sąd, niezależnie od tezy, która jest zazwyczaj standardowa. Teza badania zwykle dotyczy kompetencji rodzicielskich, więzi między rodzicami i dziećmi, przyczyn konfliktu oraz tego jak on wpływa na rozwój dzieci, ewentualnie zaleceń czyli np. pytania który z rodziców jest rodzicem pierwszoplanowym, daje rękojmię prawidłowego wykonywania władzy rodzicielskiej.
A czy zdarzają się pytania Sądu o to, czy któryś z rodziców zagraża dobru dziecka?
Czasami Sąd w tezie pyta, czy któryś z rodziców nie daje gwarancji prawidłowego wykonywania władzy rodzicielskiej, bo w aktach są już jakieś informacje i Sąd chce to wiedzieć wprost. Natomiast biegli i tak w ramach badania predyspozycji wychowawczych rodziców badają strukturę osobowości i regulację emocji, impulsywności, złości, skłonności do manipulacji – bo to się przekłada bezpośrednio na kompetencje wychowawcze i to co dziecko otrzymuje.
Aleksandra Andruszczak – Zin, psycholog, psychoterapeutka. Pracowała jako biegła w Opiniodawczym Zespole Specjalistów Sądowych (OZSS) przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.