Badanie OZSS – co jest jawne (a co nie) i inne proceduralne kwestie.

Rozmawiałyśmy wcześniej o tym co się dzieje po kolei, w trakcie badania w OZSS. A czy po sporządzeniu opinii przez biegłych, cała opinia jest dostępna dla stron, czy są jakieś jej niejawne elementy?

Sama opinia jest w pełni jawna. Jest wysyłana do Sądu, a Sąd wysyła egzemplarze opinii do stron (ich pełnomocników). Natomiast nie są jawne wszystkie elementy badania, w oparciu o które wydano opinię. Niejawne są protokoły z badania – wywiadu klinicznego oraz niejawne są arkusze testowe. Arkusze testowe są objęte prawami autorskimi i są to narzędzia, które mogą być używane tylko i wyłącznie przez osoby do tego uprawnione. Rozpowszechnianie arkuszy testowych jest nielegalne. Również protokół jest częścią, która jest uregulowana jako niejawna część badania. I nie dlatego, że znajduje się tam coś, co biegli ukrywają przed innymi… To są kwestie tajemnicy zawodowej.

Ale czy taki protokół jest częścią opinii? 

W oparciu o m.in. protokół – a raczej wywiad kliniczny, testy psychologiczne oraz obserwacje relacji rodziców z dziećmi, w trakcie których spisywany jest protokół – wydawana jest opinia. Ale protokół nie jest załącznikiem do opinii. Wielu badanych, niezadowolonych z opinii oczekuje przedstawienia im tych protokołów. Tymczasem protokoły jak już powiedziałam, są objęte tajemnicą zawodową. To jest również uregulowane w ustawie. Tak samo jak kwalifikacje, które muszą posiadać biegli. Wywiad kliniczny, który jest przeprowadzany oddzielnie z każdym z pary – pomimo, że jest to badanie wykonywane na potrzeby Sądu – jest objęty tajemnicą zawodową. Specjalistów, obowiązuje tajemnica zawodowa i zasady związane z pracą psychologa jak np. brak możliwości udostępniania protokołów z testów, które psychologowie przeprowadzają. Jeśli jednak osoba badana ma zastrzeżenia do kwalifikacji osób przeprowadzających badania czy procedury badania, może oczywiście wnieść sprzeciw. Należy go jednak uzasadnić, a nie używać tego zabiegu jako gry sądowej.

A co konkretnie znajduje się w tym protokole?

Ja na przykład pisałam pełne odpowiedzi osób badanych na pytania. Oraz informacje kiedy się zaczęło badanie, ile trwała która część badania, co się zadziało – np. jeśli rodzice zaczęli się „awanturować” podczas badania dzieci, to to również znajdowało się w protokole. Całość tego co się działo. Osobiście spisywałam odpowiedzi dokładnie w takiej formie, jak była mówiona. Natomiast zależy to od osoby badanej i badającego. Nie ma tu sztywnej zasady… 

Czy biegli przeprowadzając badanie zapisują wszystko co mówią rodzice w trakcie wywiadu klinicznego i testu, czy tylko wybierają określone kwestie?

W moim rozumieniu ten protokół z badania to jest wierne zapisywanie niemalże wszystkich informacji, które przekazują osoby badane. Oczywiście jeśli ktoś ma skłonność do dygresji, do rozwijania wątków poza pytaniem, to można to napisać bardzo skrótowo i ewentualne interpretować pod kątem takim psychologicznym – taką skłonność do dygresji. Jeśli ma to jakiekolwiek znaczenie dla badania. Samo badanie i to jak ono ma przebiegać jest uregulowane ustawą i rozporządzeniami dotyczącymi działalności OZSSu. Najczęściej – i takie jest moje doświadczenie – badanie jest przeprowadzane przez dwóch specjalistów. Są to albo dwaj psychologowie albo psycholog i pedagog. Osoby te muszą sporządzić protokół z badania.

No dobrze, a czy ktokolwiek poza biegłymi ma dostęp do tych protokołów?

Do teczki sprawy ma dostęp – oprócz biegłych – specjalna komórka w Ministerstwie Sprawiedliwości, do której mogą wpływać/wpływają skargi na opinie OZSS. Ten zespół z Ministerstwa Sprawiedliwości może przeanalizować teczkę całego badania i albo oddalić skargę albo ją przyjąć.

Jak taka skarga wygląda?

To jest uregulowane w ustawie o Opiniodawczych Zespołach Specjalistów Sądowych. Opinia powinna być rzetelna, bardzo jasna, spójna i różne kwestie powinny z siebie wynikać. Jeśli istnieją wątpliwości co do prawidłowości procedury, bezstronności biegłych czy co do rzetelności opinii, można złożyć skargę na opinię. Właśnie do tej komórki istniejącej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Nie wystarczy jednak, że ktoś skarży opinię bo nie podoba mu się co tam zostało napisane, albo biegła czy biegły. To jest za mało. Jeśli została złamana procedura, zostały złamane standardy czy jeśli rzeczywiście z konstrukcji wynika jakieś nierówne potraktowanie np. opis funkcjonowania jednego z partnerów jest na 10 stron, a drugiego na  stronę i nie jest wyjaśnione w opinii dlaczego jest taka dysproporcja, to należy się temu przyjrzeć..

Czy jest możliwość wyłączenia biegłego z OZSS?

Oczywiście. Jeśli zachodzi przesłanka, że biegły nie jest bezstronny, neutralny. Ale nie mówimy o subiektywnych odczuciach. Choć subiektywne odczucia są jakoś zrozumiałe… Na przykład część mężczyzn uważa, że jeśli opiniującymi są dwie kobiety, to będą w koalicji z kobietą. Zupełnie zapominając, że biegli nie mają stosunku emocjonalnego do spraw. Piszą kilkaset opinii rocznie, skupiają się nad daną sprawą merytorycznie, a nie emocjonalnie. Nie mają żadnego interesu żeby komuś sprzyjać. Dlatego często jest tak, że te opinie się nie podobają obydwu stronom… Jeśli ktoś jednak wykaże, że któryś z biegłych ma emocjonalny stosunek, który wynika np. z prywatnych powiązań, to jest to podstawa do wyłączenia biegłego. Co więcej, nie wyobrażam sobie żeby biegły sam się w takiej sytuacji nie wyłączył. Sama miałam tego rodzaju sytuację. Ponieważ dowiedziałam się przed badaniem – bo akta trafiają bardzo późno do biegłych – że znam pełnomocnika jednej ze stron, wyłączyłam się.  Uznałam, że w tego typu „trudnych” sytuacjach, najlepiej unikać podejrzeń, że to mogłoby jakoś wpływać na badanie. Dodam, że strony chcą często wyłączać biegłych. Nawet czasami wytaczają biegłym różne sprawy sądowe – na przykład o zniesławienie. Zapewne z tego powodu, nie ma wielu chętnych specjalistów, do bycia biegłymi OZSS…

A czy w samej opinii jest napisane co kto mówił konkretnie?

Nie. Absolutnie nie ma takiej potrzeby. Merytorycznym błędem jest gdy opinia to jest zbiór cytatów z badania. Opinia to jest wyciąganie wniosków z całego materiału, na podstawie wiedzy klinicznej, naukowej i doświadczenia biegłych. Trzeba nadać temu interpretację a nie robić stenogram z opinii.

Czy zdarza się, że jeden zespół OZSS-u, opiniuje opinię wydaną przez inny zespół OZSS-u?

Zespoły OZSS nie są powoływane do podważania lub potwierdzania opinii swoich poprzedników, tylko do odpowiadania na zadane pytania Sądu. Biegli nie mają “czarodziejskiej kuli” i piszą opinię o dostępne na dany moment materiały, które znajdują się w aktach. Natomiast dość często zdarza się, że na badanie do OZSS trafia kilkakrotnie ta sama rodzina w ciągu kilku lat. I wtedy nie zawsze jest możliwość powołania dokładnie tego samego składu opiniującego – bo ktoś może odejść z pracy, część spraw się toczy naprawdę bardzo długo – to się zmienia. Ale nie ma takiej praktyki, jak to jest w sprawach karnych, że jeden zespół wydaje opinię, drugi inną czy opiniuje tą pierwszą. Jest to zresztą regulowane przepisami, bowiem OZSS-y podlegają poszczególnym Sądom.  

Czy jeśli opinie wydaje ten sam ośrodek, nie bywa ona powtórzeniem tego samego co wcześniejsza?

Jeśli pyta Pani o „lojalność zawodową”, to przy wydawaniu opinii nie ma mowy o lojalności w obrębie zawodu –  ja się nie kieruję i nigdy nie kierowałam takim myśleniem. Musimy brać wcześniejsze opinie pod uwagę jako biegli, bo jakaś doza zaufania do wniosków musi być. Ale równocześnie musimy wykazywać się też krytycyzmem. To ja odpowiadam za to co podpisuję. Jeśli nie zgadzam się z jakimiś wnioskami z wcześniejszej opinii, to muszę to uargumentować. Jeśli uważam, że zostały wyciągnięte wnioski, które nie są poparte wynikami badań, tego co znajduje się w aktach, mogę zawnioskować o teczkę poprzedniego badania. To ja biorę na siebie odpowiedzialność za własną opinię. Ważne jest też co mówiłam – że biegli piszą opinię o dostępne na dany moment materiały – czyli również w oparciu o „postawy czy zachowania” badanych w danym momencie. Przy czym nie zawsze opinie są dobrze napisane. I nie mówię o tym, że są w nich napisane rzeczy nieprawdziwe. Ale nie zawsze jest zachowany np. ciąg przyczynowo – skutkowy, nie zawsze jest przedstawiona złożoność sprawy. Nie zawsze biegli mają też odwagę, żeby napisać pewne rzeczy. Biegli są narażeni na ataki, wpływanie na nich różnymi sposobami – w tym sprawami sądowymi. Z tego powodu nie zawsze chcą napisać wprost o pewnych rzeczach, tylko piszą o nich trochę „naokoło”. Wtedy chodzi o pewien rodzaj przerw w opinii albo dysproporcji w opisach dwóch osób. Jako biegły wtedy trzeba na to zwracać uwagę. Po to żeby opinia była spójna, rzetelna, wyczerpująca. 

Czy biegli rzeczywiście zapoznają się z aktami sprawy? Mówiła Pani, że akta trafiają do ośrodka bardzo późno.. 

Biegli  – tak było w ośrodku w którym ja pracowałam i tak powinno być – zapoznają się bardzo szczegółowo z aktami. Co więcej, biegli są często wzywani na rozprawy dotyczące opinii uzupełniających. Często pełnomocnicy stron chcą wykazać biegłym niekompetencję np. nieznajomość akt. Oczywiście biegły nie musi znać akt na pamięć – robi sobie wypis z akt najważniejszych rzeczy. Często w opiniach piszemy, na której karcie w aktach sprawy była zawarta informacja. Co więcej nie można też wyrywać zdań z kontekstu opinii. Bardzo często to robią strony wzywając biegłych do słuchania na rozprawie: wyrywają pewne zdania z kontekstu opinii. Jeśli coś nie jest jasne w opinii, to jak najbardziej uzasadnione jest dopytanie biegłych. Ale wyrywanie z kontekstu zdania i „zamęczania”, czemu biegły użył takiego, a nie innego opisu, to jest rodzaj gry sądowo – procesowej. Czasami biegli są wzywani po to, żeby ich przesłuchać z ich wiedzy. Z jednej strony to rozumiem – bo bywają różne opinie. Ale z drugiej strony – biegły jest biegłym na podstawie powołania, ustawy, posiada doświadczenie i nie może być tak, że wysłuchanie w Sądzie jest jak egzamin na studia. Już nie mówiąc o tym, że ten kto egzaminuje nie ma do tego kompetencji.

No dobrze, jednak do OZSS-u trafiają sprawy rodziców, zwykle mocno ze sobą skonfliktowanych. Trudno nie dopytywać o pewne kwestie z opinii, nawet jak Pani mówi „wyrwane” z kontekstu…

To jest trochę uproszczenie, że to jest wyłącznie konflikt. Bywa tak. Choć jeśli ten konflikt nie wygasa, chociażby w czasie oczekiwania na badanie – co czasami trwa i rok a zwykle i więcej od pierwszej rozprawy – to mnie zastanawia jako psychologa jak to jest, że te strony – rodzice używają swojego życia, zużywają swoje zasoby do walki, a nie do jej wygaszania. Mając świadomość jak to wpływa na dzieci. I to raczej wskazuje na to, że coś w ich osobowości szwankuje, w takim codziennym funkcjonowaniu. Natomiast jest też druga sytuacja i my dopiero jesteśmy przed głośnym mówieniem o tym… Myślę, że Sądom jest często łatwiej widzieć że to jest konflikt, a nie kontynuowanie przemocy. Często chce się widzieć, że to jest konflikt pomiędzy dwoma równorzędnymi osobami. A często według mnie, to jest kontynuowanie takiej bardzo wyrafinowanej przemocy jednego partnera wobec drugiego. Pewnego nękania i używania do tego dzieci – bo to jest jedyna już sprawa, która ich łączy. Albo używania/wszczynania innych spraw sądowych. Widzimy jak np. do sprawy rozwodowej jest dołączonych dwadzieścia innych spraw, pozakładanych w prokuraturach. Naprawdę wtedy to już nie jest tylko i wyłącznie konflikt, tylko taka przemoc w białych rękawiczkach. To są bardzo złożone sprawy. Bo nie da się uwolnić od tej osoby. Zwłaszcza, że ona często nie zachowuje się nieprawidłowo wobec dzieci – choć im bardziej to narasta, tym powoli zaczynają się pojawiać nieprawidłowości. Tylko używa różnych, często prawnych form, po to żeby nękać drugiego rodzica. I to są często naprawdę bardzo trudne sprawy. Bo sąd tego nie przerwie, bo nie ma takiej mocy. Często też nie jest możliwe, zobaczenie tego na sali sądowej…

A jeśli chodzi o pytania Sądu na jakie ma odpowiedzieć zespół OZSS…

Tutaj też bywa wiele nieporozumień… Sądy czasami formułują pytania czy zalecenia w sposób,  który dla mnie jako psychologa i psychoterapeuty jest nie do przyjęcia. I mówię tu np. o zaleceniach Sądu w sprawach rodzinnych. Na przykład co do skierowania pary na wspólną terapię czy odbudowy więzi rodzica z dzieckiem. Tymczasem wspólna terapia dla pary, w której była np. przemoc jest możliwa w bardzo ograniczonym zakresie i przypadkach: wyłącznie wtedy, gdy osoba doświadczająca przemocy wyraża na to zgodę, a para na przykład widzi jakąś przyszłość dla siebie. Natomiast nie ma możliwości żeby zmusić do terapii osobę doświadczającą przemocy. Albo gdy dziecko doświadczało przemocy. Sąd wydaje zalecenie obudowy u psychologa więzi między ojcem a dzieckiem czy matką a dzieckiem… Tak jakby specjalista miał jakąś moc czy specjalistyczną wiedzę, która spowoduje w ciągu pół roku cotygodniowych sesji, odbudowanie takich więzi… To jest trochę takie magiczne myślenie Sądu. I często patowe sytuacje…

W takich patowych sytuacjach, czy w ogóle idąc na badanie do OZSS, jak się zachowywać? 

Ja bym odpowiedziała – może naiwnie –  żeby mówić prawdę. Nawet jeśli to jest trudna prawda. Bardzo często osoby się obawiają czy powiedzieć, że korzystają z pomocy psychiatry czy psychoterapeuty. Absolutnie mówić. Naprawdę to nie jest oceniane jako przesłanka do tego, że ktoś nie jest w stanie sprawować opieki nad dziećmi. Wręcz przeciwnie – że ma jakąś refleksję na temat swoich problemów. Warto też mówić prawdę na temat swoich błędów i motywacji. Bo wtedy właśnie badanie jest spójne. A jeśli ktoś idealizuje siebie np. w sprawie jak porwanie rodzicielskie mówi np. że miał do tego prawo i nie ma żadnej refleksji jak dziecko mogło się czuć, to może świadczyć słabo o jego kompetencjach rodzicielskich. Ale jeśli rodzic mówi o swoich motywacjach, ma wątpliwości i ten czyn powstał na bazie wątpliwości, to jest to bardziej spójne…. Dobrze jest według mnie zastanowić się też, jakie były przyczyny rozpadu tego związku… 

Dlaczego?

Żeby poszerzyć swoją refleksyjność. I nie mówię tu o symetryzmie – bo to jest jakiś truizm, że wina leży pośrodku… To jest bardzo złożona kwestia..

Ale po co ta refleksyjność? Czy ona wpływa na kompetencje rodzicielskie?

Oczywiście. Ale oczywiście widać też, jeśli ktoś ma to wyuczone na potrzeby badania. I zastanowić się, co by się chciało od tej sytuacji, w której znalazła się ta rodzina, a co jest realne. Nawet jeśli nie podobają się nam różne rozwiązania czyli np. częstotliwość kontaktów. Warto zrobić krok wstecz. I zobaczyć gdzie się zabrnęło i dlaczego. Do OZSS-u trafiają sprawy ludzkie, które są często bardzo złożone. To nie jest tak, że inne sprawy nie są złożone. Ale te sytuacje rodzinne są bardzo skomplikowane. Mam wrażenie, że ludzie rozstający się zapominają o takiej jednej, podstawowej rzeczy: że rozstanie jest zawsze zmianą i utratą. Taka jest prawidłowość. Niektórzy bardzo dużo wysiłku wkładają w to, żeby nic się nie zmieniło, a to jest niemożliwe. Niemożliwym jest np., że jeden z partnerów będzie się nadal dostosowywał do nieregularnego grafiku drugiego partnera, w takim zakresie w jakim to było wcześniej. On powinien to uwzględnić – bo jeśli ktoś jest np. pilotem, to dobrze to uwzględniać – ale nie dla tego partnera, a dla dzieci. Na szczęście spora część ludzie jest w stanie się zatrzymać po takim pierwszym okresie złości. W sprawach, które trafiają do OZSS-u, w dużej mierze brakuje takiego wyhamowania… Natomiast zachęcałabym większość par, żeby wzbijać się na wyżyny rodzicielstwa i pamiętać o tym, że kiedy przestaje istnieć funkcja partnerska, nie przestaje istnieć funkcja rodzicielska. Dobrze podchodzić do tego, tak jak podchodzą wspólnicy w spółce. Jeśli wspólnicy w spółce się kłócą, to spółka traci. Jeśli współpracują – zyskuje. Można partnera byłego nie lubić, można mieć żal, ale trzeba też zająć się samemu sobą, a nie wikłać dzieci czy być w różnego rodzaju koalicjach. Bo to nie służy rozwojowi dzieci. 

 

 

*Zgodnie z art. 3 ust.  ustawy o opiniodawczych zespołach specjalistów sądowych  (Dz.U. z 2018 r. poz. 708) zespół sporządza opinie dla sądów i prokuratorów w obszarze właściwości sądu okręgowego, w którym działa, a w szczególnie uzasadnionych przypadkach może sporządzić opinię dla sądów i prokuratorów spoza jego obszaru właściwości.

 

 

Aleksandra Andruszczak – Zin, psycholog, psychoterapeutka. Pracowała jako biegła w Opiniodawczym Zespole Specjalistów Sądowych (OZSS) przy Sądzie Okręgowym w Warszawie.